niedziela, 23 czerwca 2019

Łagów

Łagów
Wczesna lata 70’. Zaczęły kiełkować nieśmiało letnie „kongresy brydżowe”, a jednym z najwcześniejszych był kongres w Sławie Śląskiej. Nikogo spośród braci brydżowej nie mogło zbraknąć, byłem zatem i ja. Piękna okolica i warunki gry. Ale nie ma róży bez ognia. Wskoczyłem do jeziora w przepięknych (dostałem właśnie na imieniny) białych kąpielówkach. Wyszedłem w brązowych! Wkurzyło mnie to niemiłosiernie. A gdy jeszcze w „szklance’ (taki barak gdzie graliśmy) temperatura przekroczyła 40 stopni – powiedziałem że wyjeżdżam.
Wiesz co?- powiedział Witek, mój kolega z drużyny – jest tu niedaleko „perła ziemi lubuskiej”. To Łagów. Piękne miejsce, może spróbujemy?
Pojechaliśmy. Z trzema przesiadkami PKS-em, wylądowaliśmy w Łagowie.
Cudo. Piękne miasteczko, dwa czyste jeziora, jedno najgłębsze w okolicy. Postawiliśmy tam namioty i napawaliśmy się nieskażoną niczym przyrodą i piękną okolicą. Notabene, to tam właśnie od pół wieku odbywa się festiwal „Lubuskie lato filmowe’, gdzie o zaszczytne „Złote Grono” walczą najlepsze produkcje polskie, i nie tylko.
Ucieszyłem się zatem niezmiernie, gdy jedną z propozycji „wczasów brydżowych”, był właśnie Łagów. Na wczasy brydżowe jeździmy ostatnio często i chętnie. Łagów przez tyle lat, jakby się nie zmienił. Ten sam, górujący nad miastem Zamek Joanitów, ta same malownicze „bramy” w budynkach, przez które przechodzi droga. Znaleźliśmy, z niemałym wzruszeniem, miejsce naszego dzikiego obozowiska sprzed blisko 50 lat. Zmieniła się nieco infrastruktura, nowe (nieliczne) ośrodki, wypożyczalnia rowerów, czy kajaków. Kąpielisko czynne.
A sama idea „wczasów brydżowych” – wspaniała. Bez ograniczeń- od arcymistrzów po nieomalże początkujących. Atmosfera przyjaźni i życzliwości. I każdy nosi buławę w tornistrze – nie tylko ci najlepsi wygrywają!