Czy na skrzyżowaniu kultur- bo tak nazywa się doroczny festiwal muzyczny- mogą leżeć Karaiby i Nowa Zelandia? Leżą przecież na dwóch przeciwległych krańcach ziemi, dzieli je ogrom Pacyfiku i kontynent amerykański. Mogą, a muzyka i związana z nią kultura, na oko (ucho) różne, doskonale się uzupełniają. Przedstawicielka Trynidanu- Calypso Rose, zwana królową calypso, dała rzadko spotykany muzyczny show. Kontakt z publicznością, wzmacniany przez kołyszący karaibski rytm, niezwykła osobowość, doskonały muzycznie zespół z Gwadelupy- to wszystko sprawiło że sala została wprawiona w ekstazę. Większość oglądała występ non stop tańcząc. Temperatura, mimo zimna na zewnątrz, podniosła się o dobra kilkanaście stopni.
Za czym kojarzy się Nowa Zelandia? Pewno z Maorysami i kiwi. Spora część pewnie oglądała taniec wojowników maoryskich- haka. Choćby na meczach rugby słynnych nowozelandzkich „all blacks” czy „red socks”. Najpopularniejsza wokalistka NZ- Moana nawiązała do tradycji Maorysów. Moana and the tribe dali pokaz zarówno interesującej wokalistyki jak też show wojowników maoryskich z nieodłącznym tańcem „haka”. Głównie wokalistyki, bo skaczący przy klawiszach czerwonowłosy diabeł, zagłuszał wszystko dyskotekowym waleniem, z mocno przesterowanymi basami. Pewno Maorysi uznali że dla takich dzikusów jak my, jest to niezbędne.Ale za to gitarzysta Katso dał popis gry na gitarze godny samego Santany.
Ciekawe, że na występie były wszystkie grupy wiekowe, od kilkuletnich dzieci (przede mną na krześle tańczyła dziewczynka, tak na oko z 6 lat) po emerytów. I o to chodzi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz