czwartek, 30 sierpnia 2012

limeryki po niemiecku??- niemożliwe!



Niemieckiego uczyłem się z przymusu wewnętrznego, wbrew sobie. Sam język kostropaty i twardy miał się nijak do piękna języków romańskich. No i generalnie cała otoczka socjologiczno- kulturowa nie była w moim guście. Ale się zaciąłem. No i powstał natychmiast limeryk.


ten niemiecki brzmi tak pięknie
że chyba mi serce pęknie
niechaj sie francuski schowa,
włoski, po co ta rozmowa!
niechaj nikt się go nie zlęknie.



Das Deutsche klingt so schön
wonderfull, mleh, krasiwo, bien
verlassen Sie die Sprache Französisch,
Italienisch. Deutsch ist die Musik!
Ich liebe ihn sehr- To wiem!

Organ nieużywany ulega degeneracji, toteż niemiecki szybko zapomniałem.


Ale przecież mieszkałem w Algierii gdzie to francuski był językiem codziennym.

je suis alle une fois a l'Algerie
et un jour, imaginez-vous que j'ai vu,
sur ma peau: blanches et vertes taches,
je regarde le mirroir- la barbe et moustaches,
doctor dit : peut-etre c'est une alergie



luźno inerpretując :
pojechałem sobie kiedyś do Algierii
trochę tutaj cieplej niźli na Syberii
kiedyś patrzę- zielone i białe plamy na skórze*
w lustrze widzę: broda i wąsy, znaczne choć nieduże
doktór mówi- chyba to sprawa alergii


*flaga Algierii jest biało-zielona

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

limeryków ciag dalszy


W latach młodzieńczych moim guru był Marian Załucki- jego wierszyki pełne były wspaniałych rymów, poczucia humoru i zaskakujących puent. Musiałem długo czekać aż zjawił się następca- Andrzej Waligórski. I oto w jego stylu i na Jego cześć powstało coś takiego:


Marzyło się razu pewnego świstakowi
że wyryćkał szynszyla w lesie koło grobli
dzielnicowy zaś wszczął wnikliwe dochodzenie
wkrótce je umorzył bo wyszło zarządzenie
że proceder ten uprawiają tylko bobry


napisać to po hiszpańsku nie było już trudno


Una noche un marmota sońaba
con chingar a una chinchilla, pensaba
que policia se ocurre a su pista,
no se preocupó, el era un machista
en este caso- siempre el castor esta sospechado



limeryki dla zachowania brzmienia są w zasadzie trudnoprzetłumaczalne. Toteż najlepszy efekt daje napisanie w innym języku napisanie limeryka od nowa. Na zadany temat. Tak też uczyniłem w opisie do zdjęcia z kalendarza z marca 2007.


To widok jakich sporo:
Łódka, zamarznięte jezioro
Gdzieś w drodze do Olsztyna,
Lecz wiosna się zaczyna,
Chociaż przychodzi nieskoro



wersja angielska to typowa impresja na temat

When I last spring to Olsztyn went
I saw a lake, and boat to rent.
Although was frozen and out if use
I took my shirt off, and even shoes..
Passing by, you can see my tent

W początkach nauki hiszpańskiego byłem bardzo niezadowolony ze swych postępów, czemu dałem wyraz w limeryku:


Mój hiszpański jest do dupy
I nic się nie trzyma kupy
Choć pracuje bardzo ciężko
Jestem jak mielone mięsko
To jest prawda, nie wygłupy!


Mi espanol- una mierda
Peor que carne de cerda
Bien que yo soy trabajador
Estoy com’ carne picado
No es broma, pero verdad!

czwartek, 23 sierpnia 2012

Kevin Kenner

W latach 80’ w konkursie chopinowskim pojawił się młodziutki niepozorny chłopaczek- Amerykanin Kevin Kenner. Niezwykle wrażliwy i nieśmiały nie miał siły by przebić się do grona laureatów, ale został zapamiętany. Nie można nawet powiedzieć że Kevin był sam w domu, gdyż jego domem była grupa mormonów. Wsiąkł tam na 5 lat ale gdy się wreszcie wyzwolił, kontynuował studia muzyczne.

I to z powodzeniem bo na konkursie chopinowskim w roku 1990 nie dał nikomu najmniejszych szans i lśnił blaskiem jak „książę wśród pariasów”. Jego talent został oczywiści dostrzeżony i jest od tego czasu zapraszany bądź to jako pianista na koncerty i recitale, bądź to do szacownego grona Jury na kolejnych konkursach.

Tak się złożyło że nam go dobrze i gdybym mógł zaliczyć go do grona swych przyjaciół- byłby to dla mnie olbrzymi zaszczyt.
Ale nie przegapiam okazji by być na jego koncercie gdy tylko jest w Polsce.
Tak się też stało gdy został zaproszony na koncert z kwartetem (w zasadzie kwintetem) skrzypcowym, a w programie były oba koncerty Chopina, Mendelsona dla urozmaicenia.

Sam koncert- co tu dużo mówić. Kenner, mistrz nad mistrze, wydobywał ze starego 19 wiecznego fortepianu cudowne brzmienie, grał lekko oczarowując publikę. Zachwyt, i szkoda że na kolejny jego koncert przyjdzie nam trochę poczekać.

Kwartet smyczkowy niestety nie dorastał do poziomu Mistrza. Grali na instrumentach z epoki- za jedne takie skrzypce, Rolls Royce nieomalże, można było dostać 4 Stradivariusy. Może wtedy luksusowe, lecz dziś tak słabe brzmieniowo że może nadawałyby się do Sali Kameralnej, nie koncertowej. No i sama gra- pozostawiająca dużo do życzenia. Nie będę się wszelako nad nimi pastwił.

Poza tym nie wiadomo skąd barbarzyński- w moim przekonaniu- zwyczaj dzielenia utworów. Wykonali pierwszą część koncertu, potem wstawka z Menelhsona , a potem drugą i trzecią. Szefowa Instytutu Fryderyka Chopina na moje marudzenie powiedziała że to specjalnie bo wtedy (tzn w XIX wieku) tak się grało. Nie za bardzo w to wierzę.


Po koncercie rozmawiałem z Kevinem, wyznał mi ze dziś był nie w formie. Czekam jak będzie w formie, tylko czy wtedy wytrzymam te wrażenia artystyczne?

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

limericks en español


No i zadaliśmy sobie pracę domową: limeryki po hiszpańsku. Poszło jak po maśle:

conozco a una bonita Malagueña
que es bastante pequeña
una vez ella a un hombre encuentra
que tiene dos metros treinta.
ahora las varias cosas le enseña



zdaję sobie sprawę że nie wszyscy muszą znać w wystarczającym stopniu język, ale zasady pisowni i wymowy choćby w stopniu podstawowym znają raczej wszyscy. Bo limeryki są to utwory muzyczne. Muszą brzmieć i limeryk trzeba sobie powiedzieć głośno. Im lepsza melodyka tym lepszy, a przy okazji jak trafi się dobry żart, dawka humoru- tym lepiej.

A ten ma i jedno i drugie :

habia una vez un machista
que quiso mucho "wyborowa czysta"
ya que cuando el vino bebia
se le mostraba Santa Lucia
en papel de protagonista



Przy okazji – pamiętamy co w latach 60’ śpiewał Michaj Burano (nazywany dla żartu: Buhaj mi rano)? Brzmiało to tak;
Luczija, ja ciągle widzę cię wśród snów
Luczija, ty musisz do mnie wrócić znów
Etc
Ale wróćmy do adremu (wężykiem). Dla wprawy sobie luźno przetłumaczmy.
był sobie raz maczo- maczista
co uwielbiał wyborową czystą
bowiem kiedy wino popijał
zjawiała się Święta Lucia*
jako protagonista

(oczywiście w ślad za Michajem Burano czytamy- Luczija)

czwartek, 16 sierpnia 2012

Limeryki


Ale i tak limeryki sa moją ulubioną formą

Grupa hiszpańska ma zajęcia po « anglikach ». Ciekawostka- lektor ten sam.
A nawet jeden z «anglików» chodzi z nami.
Dostali zadanie- pierwszy wiersz limeryku:
there was a young pilot from Hungary
Dopisać resztę. Proszę bardzo:


there was a young pilot from Hungary
whatever happened he was still hungry
once he dreamed that was eating his shoes
woke up rapidly, there was no time to lose
but it was a truth,
now he flies barefoot and angry



mam jaką taką wprawę bo w dawnych czasach nauki angielskiego układałem je masowo. Nie zacytuję bo większość z nich niecenzuralna.
Ale ten mogę zacytować. Przy okazji gry w GO: atari – to tak jak « szach » w szachach. Damezumari to postawienie siebie samego w pozycji zagrożenia.


Once upon a time one of my friends
Was playing GO. Very wisely. And
Once he announced ATARI
He was in DAMEZUMARI
It wasn’t for him happy end

niedziela, 12 sierpnia 2012

hop! w szuwary


Bardzo popularne są przekręcenia językowe w piosenkach. Głównie wynikają one z niezrozumienia do końca teksatu, słabej znajomości języka etc
Moja koleżanka Ania w szkole powiedziała kiedyś że bardzo podoba sie jej utwór Paula Anki "Put your hand on my soldier". Chodziło oczywiście o „put your head on my shoulder”. Nie skumała gdy zaproponowałem jej: do it


W szkole przy słabej znajomości angielskiego dopowiadaliśmy sobie różności i np. elvisowskie "I gotta know" brzmiało jak: oh, gary - no! (że niby nie chce zmywać garów)


Gdy po raz pierwszy usłyszałem (na żywo) „Mesjasza” Haendla zadziwił mnie początek- wyraźnie usłyszałem "come for tea, my people" i zdziwiłem sie że zaprasza na herbatę. przy drugim razie, a starałem się uważniej słuchać, usłyszałem: I'm forty, my people. też skucha, bo czterdziestki Mesjasz (czyli Chrystus) , jak wiadomo nie dożył. Przy kolejnym razie zdesperowany sięgnąłem po oryginał, gdzie stoi jak byk: "comfot ye, my people" co zostało przetłumaczone na: Przyjdźcie, Syjon pocieszajcie. Dziwny język ten staroangielski.


a propos, w jakim utworze chórek śpiewa: „hop! w szuwary”?,- no jasne- sugar baby love.


W Algierii w radio słyszeliśmy często piosenkę w arabskich rytmach z powtarzającym się motywem: „7 on line”. Indagowani arabowie za cholerę nie mogli się domyśleć o co chodzi. Wreszcie gdy zanuciłem melodię rozszyfrowali- nie „Seven on Line” lecz „Sidi Allah” (Sidi znaczy Wielki Pan). Ale o mały włos się nie obrazili.

piątek, 10 sierpnia 2012

lapsusów jezykowych ciąg dalszy

Czego ten Rachid (kierownik pracowni w Tlemcen w Algierii) chce ode mnie? Ciągle przychodzi i pyta czy projekt będzie w terminie- pyta zadziwiony kolega Rychu. Odpowiadam że tak, a on następnego dnia znów przychodzi i denerwuje się.
A jak pyta?- zaciekawiłem się
Terminé ?- (skończone ?)
Terminé, terminé, - odpowiadam.
Dawno temu w Algierii trenowałem karate. Nasz sensei Ayachi, dumny ze swojej znajomości angielskiego zaprosił na sparring dryżynę z miejscowości gdzie stacjonowali amerykanie, próbując dobrać się do miejscowej ropy. Nasi byli nieźli, szczególnie taki jeden zwany przez nas pieszczotliwie gorylkiem- czarny pas. Ale trafiła kosa na kamień- wśród amerykanów zjawił się chyba sam Bruce Lee lub Chuck Norris.


Lał wszystkich, a naszego gorylka w finalnej walce- kumite – niszczył. Zawzięty jednak nie był i widząc what’s up pyta Ayachiego czy kontynuować. Ayachi z tego stresu zapomniał języka w gębie (angielskiego na pewno) i mówi : « no, merci . I tu dopiero się zaczęło. « No mercy » znaczy wszak po angielsku: bez litości !! Ale dobra wiadomość- gorylek wyżył.
A mój dyrektor, już w Polsce, znający nieźle niemiecki, próbował swych sił także po angielsku. Ulubionym przykładem że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda było zdanie : if you become a horse... (jeśli dostaniesz konia). I znów nieszczęsnik wsadził niemieckie « bekommen » czyli dostać. Przetransponowane gracko na become czyli zostać znaczy : Jeśli zostaniesz koniem...
Spece od marketingu też muszą uważać. W krajach kręgu języka hiszpańskiego nie idzie za nic biżuteria firmy Joder. Ktoś w końcu sprawdził- po niewczasie- to słowo bardzo brzydkie i popularne w sferze kultury amerykańskiej. I krótkie.
Pajaro po hiszpańsku to ptak. Ptaszek. A Pajero ? Mitsubishi zanotowało spektakularną klęskę na rynku hiszpańskim i musieli je przechrzcić na «Montero». Ach czemuż to – załamywali specjaliści ręce po sprawdzeniu w słownikach- tam jak byk stoi- «zaćmienie» czyli Eclipse. A taki model naszego auta sprzedaje się świetnie ! Cóż kiedy w potocznym slangu ma to bardzo brzydkie znaczenie, i bardzo obraźliwe w kręgu kultu macho.

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Lapsusy, pułapki i żarty językowe



W TV idzie „Młody Frankenstein” na szczęście w wersji oryginalnej. W pewnej chwili naszym bohaterom drzwi otwiera kamerdyner i pokazując drogę mówi: walk this way. Idzie utykając a oni za nim utykając w identyczny sposób.

Takich żartów słownych są miliony i każdy może wymienić na pewno całą kopę.
U mnie w czołówce jeszcze jeden:

Przyjaciel Asterixa- Obelix zakochał się w pięknej i młodej kobitce. A on, jak wiadomo grubas niezbyt atrakcyjny więc bez szans. I wszyscy próbują mu to wyperswadować. Nawet wódz plemienia którego noszą (dla dodania powagi) na tacy. Daj sobie spokój- mówi- odpuść (LAISSE TOMBER). Usłyszawszy to, ci co go nieśli- rzucili tacę i biedak z hukiem spadł. Dlaczego? Otóż laisse tomber znaczy dokładnie – daj spaść (zostaw niech spadnie).

W komiksie o Asteriksie (ci sami autorzy co w książkach o Mikołajku) mnóstwo znakomitych dowcipów. W pamięci utkwił mi jeden: otóż na budowę pałacu dla Kleopatry przyjmowani są nowi robotnicy podają swoje personalia oczywiście jest i tłumacz. Przedstawia się Grek: Kurdetenis. Tłumaczenie pismem obrazkowym= kort tenisowy- po francusku: court de tennis

Czasem są to tzw „false friends” czasem inne. Zwykle śmieszne. A podczas różnych podróży zdarzają się wcale nierzadko, a życie tworzy najpiękniejsze przykłady. W miarę jak będzie mi przychodzić do głowy- będę aktualizował. A tera na gorąco.

Nie mogłem być może dlatego zrozumieć czemu mój przygodnie napotkany francuz w pociągu do Tunisu opowiada jak to ciężko pracował w swoim życiu. Spytałem go przecież czy dużo podróżował: avez vous beaucoup travaillé …? Jak widać chytrą pułapką dla anglo- i frankojęzycznych jest podobieństwo brzmieniowe słów- travel (podróż) i travail (praca).

Zdenerwowałem się gdy Belg prowadzący temat zakomunikował mi że rysunki warsztatowe będą z 3- tygodniowym opóźnieniem. No bo jak to– delay of 3 weeks? To straszne! A on biedaczek chciał się pochwalić że będą już w przeciągu 3 tygodni (delai de 3 semaines).

czwartek, 2 sierpnia 2012

pierwszoligowcy!!!


Moja drużyna weszła do pierwszej ligi!! Piszę „moja” bo mimo iż to drużyna pingpongowa a nie brydżowa (tu jesteśmy w 1 lidze), to czuje się z chłopakami związany. I z trenerami i z zawodnikami – spotykamy się wszak na co dzień nas treningach.

Chłopcy trenowani od szkoły podstawowej dojrzewali razem z drużyną i w tym roku kilku z nich razem z maturą zdało i ten egzamin. Jestem dumny!! Chodzę na prawie wszystkie mecze drużyny męskiej a bywa że i kobiecej (pierwszoligówki już od dawna) i robię dokumentacje fotograficzną.


Ale nie tylko na Spójnię. Jeżdżę też czasem do Grodziska (to te „podróże” na emeryturze) gdyż tam grają w Bogorii najlepsi gracze Polski i Europy. A przyjeżdżają na mecze np. Timo Boll, Maze, czy Samsonow!.

Skład Bogorii zmienia się, gra np. polski chińczyk „wandżi” ale prawdziwą perłą jest 13-letni dziś Patryk Zatówka. Talent- chyba nie przesadzę jak powiem że na miarę Grubby!!.
I wszyscy czekamy aż ktoś te tradycje podtrzyma!