niedziela, 27 stycznia 2013

Opowiadanka


Ewelina na angielskim (grupa mocno zaawansowana) dostała zadanie- ułożyć krótką i dowcipną historyjkę. Przyszedłem jej w sukurs i oto co zaproponowałem. Dla ułatwienia- polska wersja:

Złodziej
Siedzę sobie w rifugio (schronisku) na Col Dei Baldi i popijając wyśmienite bombardino spoglądam na moją dumę- prześliczne nowe pomarańczowe Heady. Postawiłem je na stojaku a sam poszedłem po 3 godzinach jazdy troszkę odpocząć i poopalać się. Aliści gdy zerkam na stok, widzę nagle jak jakiś facet kładzie na śniegu moje prześliczne pomarańczowe narty z zamiarem wpięcia ich i niechybnie ukradzenia. W kilku susach dopadam złodzieja i kijem (mocne, aluminiowe) wybijam mu ten niecny zamiar z głowy. Złodziej jak niepyszny ucieka a ja dumny odnoszę moje ukochane Heady na stojak. Moje miejsce na stojaku jednak- ku mojemu zdziwieniu- zajęte. Stoją tam bowiem prześliczne nowe pomarańczowe Heady.

Dylemat
50 urodziny Ani udały się znakomicie, tańce picie i jedzenie – wspaniałe. Zwłaszcza to ostatnie ta smakowite i w takich ilościach, że już po niedługim czasie poczułem potrzebą odwiedzenia toalety. Siedzę więc na sedesie i oglądam przykręcone tabliczki z różnymi napisami jak:
używanie ustępu podczas postoju pociągu na stacji jest wzbronione
czy też: nie wychylać się
Ale wreszcie skończyłem, i podczas używania papieru toaletowego wzrok mój padł na jeszcze jeden napis:
Nie wrzucać tu niczego co przedtem nie zostało zjedzone

czwartek, 24 stycznia 2013

Lelewel


Jadę sobie autobusem 116 aż tu wchodzi nagle facet łysawy z lekka z dużym kijem baseballowym. Facet kogoś mi przypomina lecz nie kojarzę kogo. Dopiero na zjeździe absolwentów Lelewela patrzę- a tu on, tym razem bez kija baseballowego. Acha, myślę sobie , znamy się ze szkoły, nie daje mi wszelako spokoju jego wiek- dużo ode mnie młodszy, lecz nie pękam. Podchodzę do niego i zagajam ktom zacz, a on na to: Kuba Sienkiewicz jestem (ten z liściem na głowie). Intryguje mnie ten kij baseballowy, i słyszę że to jest gitara barytonowa, czyli nastrojona o kwartę niżej. Ma w związku z powyższym inny kształt, a Kuba wymyślił sobie konstrukcję składaną. Jak dwaj muzycy (Hłe hłe hłe!!) pogadalim trochę i wracam do mojej klasy.
Na poprzednim zjeździe moja koleżanka z sąsiedniej ławki- Grażynka, miała podobną przygodę. Widzę jakąś znaną gębę- zeznaje- ale nie pamiętam kto to. Podeszłam więc do niego i mówię: znam Cię ale nie kojarzę skąd, który jesteś rocznik? Dumnie podał rocznik- 7 lat młodszy od nas, więc ja na to: spadaj szczylu! I dalej nie wiem skąd go znam. Pokazała mi tego faceta wiec ją uświadomiłem: to Sędzią Międzynarodowy i Prezes Związku piłki nożnej- Listkiewicz. Czyli skucha, ale Grażynka nie wyglądała ani trochę na przejętą czy zmieszaną.
A zaczęło się już podczas wpisywania się do księgi absolwentów. Nadchodzi moja kolej i chwytam już za pióro, a ktoś w obcesowy sposób napiera na mnie by wepchnąć się bez kolejki. Profilaktycznie, tak dla złagodzenia obyczajów, macam mu łokciem żebra. Cichy jęk jegomościa świadczy że dobrze trafiłem. Przed sobą widzę światło i kamerę, trochę się dziwię że jestem aż tak sławny. I gdy staję do kamery moim pięknym lewym półprofilem, widzę z niesmakiem że kamera filmuje obok mnie: Prezydenta Warszawy- Piskorskiego. Grymas bólu po moim uderzeniu z wolna schodzi mu z twarzy i jest piękny jak zawsze.
A były i występki, a jakże. Wpadła kiedyś Ela Jodłowska która chodziła do jednej klasy z moim bratem Rafałem. Teraz namówił ją na wcale niekrótki występ. Udał się ponad miarę i wszyscy bawili się znakomicie. Nawet ten kolega którego wzięła na zająca do duetu.
Do uroczystości 100-lecia Lelewela chyba nie doczekam. Zatem życzenia już dziś!


czwartek, 10 stycznia 2013

Coś ważnego

Coś ważnego

No i przyszedł ten moment, przychodzi zresztą co roku, że trzeba przedłużyć badania techniczne samochodu. Ne ma problema- jak powiedzieliby nasi bracia. Sęk w tym że samochodom 4x4, a taki niestety posiadam, nie robią badań CT wszędzie. Wysłali mnie gdzieś na Bródno czy jeszcze dalej, a tam bez problemów i specjalnych wstrętów badania owe mi zrobili.

Niestety z wrodzonego lenistwa i (nie wiadomo czemu) w zaufaniu do pamięci własnej nie zapisuję danych- adresów, telefonów- lecz staram się zapamiętać. Najczęściej bezskutecznie, choć np. kod telefonu do firmy: 10 do trzeciej , 9 do drugiej- to łatwizna Ale ten adres, a właściwie wskazówkę to sobie zapamiętałem. Jest to mianowicie coś ważnego dla faceta.


Uzbrojony w powyższą wiedzę już po roku, (badania CT są wszak co rok) staram się ten adres odnaleźć. Nie jest to wszelako proste. Biorę Google mapy i szukam:
Budowlana. Każdy facet ma niby wybudować w życiu dom. Jest to zatem ważne. Ale czy aż tak?
Skargi. No nie. Mężczyzna nigdy nie płacze. A tem bardziej nie skarży się.
Oliwska. Naoliwić się czasem nie zaszkodzi ale czy to aż takie ważne? Chyba nie.
Fantazyjna i Młodzieńcza. Fajne, ale młodość- to se na vrati, choć fantazja ciągle jest. Po krótkich wahaniach przeszedłem do następnego punktu.


Panny. O, to być może, panny wszak są ważne dla facetów. Ale szukajmy dalej.
Nieco znużony już i zniechęcony, zły na siebie bez wiary przeszukuję mapę dalej. Aż tu nagle…
Staniewicka! Oczywiście. STANIE WICKA to dla faceta bardzo ważne. To je ono!!
Pojechałem, rację miałem!

środa, 2 stycznia 2013

Tata


No i mamy wreszcie 2013. Końca świata nie było choć dla niektórych ten miniony rok nie kojarzy się dobrze. Tak olbrzymiej ilości odejść nie pamiętam jak żyję. Niestety wśród nich znalazła się i Mama mojej żony- Ewy i mój Tata.

Tatuś był postacią wyjątkową. Żołnierz AK i Powstaniec, skończył „budowlankę” na Politechnice i jako młody inżynier kierował dużymi budowami Stolicy jak np. MDM czy GUS. Sam też zbudował domek na działce nad Bugiem, gdzie to schronienie miały 3 ( a właściwie już 4) pokolenia rodziny.

W domu zawsze panował kult sportu, dzięki temu od najmłodszych lat uczyliśmy się jeździć na nartach i tajników wielu innych sportów. Ale Tacie i tak nie mieliśmy szans dorównać. Reprezentant Polski w siatkówce, ogrywał w tenisa czy ping-ponga nawet reprezentantów Polski. Generalnie za co by się nie wziął- był najlepszy.
Uśmiechnięty i życzliwy dla ludzi, nie powiedział przez całe życie nikomu złego słowa. Miał mnóstwo przyjaciół i żadnych wrogów.


Był mistrzem humoru sytuacyjnego, potrafił jednym powiedzeniem rozładować napiętą atmosferę i sprawić że ludzie się uśmiechali. Jego powiedzonka krążą w przekazach do dziś, a nazwy jak np. sokowyrzygałka ( na sokowirówkę) funkcjonują na co dzień. Przypominam sobie ostatni sezon. Jedziemy razem na działkę (Tata na nieco dłuższych dystansach nie prowadził już samochodu), oczywiście wszystko przez Tatę przygotowane i spakowane ale mama przepytuje ojca:


Klucze od działki wziąłeś?
Wziąłem
Moją poduszkę zabrałeś?
Zabrałem
Mamy butle gazowe?
Mamy
Mięso jest w garnku?
Nie, obok garnka!


Cały Tatuś. Czyta gazetę i mówi z troską w głosie: graliśmy z Wyspami Owczymi ale to przeciwnik nie dla nas. Czemu?- pytam. Mają przecież zabronione mocno kopać piłkę- Tata na to. Dlaczego- ktoś się zdziwił. Bo im piłka do morza wpadnie!
Czasami słyszałem słowa: ale jesteś podobny do Taty… i był to dla mnie zawsze największy komplement.