Ku pokrzepieniu serc. Emerytura jest okresem życia dającym , wbrew pozorom, najwięcej możliwości. Nie poddawać się. Nie zamykać. Przypomnieć sobie stare pasje, tworzyć nowe.
poniedziałek, 5 listopada 2012
Jordania z Egiptu
Nie tylko podróże na emeryturze. A na tę podróż czekaliśmy dość długo. Jordania, a w szczególności Petra była moim celem już 3 lata temu. Wycieczka miała zakończyć się wypoczynkiem w Egipcie. No ale jak zacząłem myśleć (rzadko co dobrego z tego wychodzi) to to doszedłem jednak do wniosku że jak jechać do Egiptu to trzeba zacząć ab ovo czyli od jądra cywilizacji. Tak to tamten wyjazd przekształcił się w rejs po Nilu od Kairu aż po niezapomniane Abu Simbel.
Ale jak wiadomo co się odwlecze...
No i wreszcie. Już od granicy widzimy że ten kraj żyje sportem. Co rusz tablice: Michael Jordan, Simon Amman czy też Petra (Majdic?) i ten cudowny plakat : Amman loves Petra. Bo Petra warta każdych pieniędzy i wyrzeczeń, wstawania o 6 rano, i innych trudów. Po długim spacerze malowniczym wąwozem ukazują się nagle naszym oczom świątynie, skarbce, a nade wszystko grobowce kute w skałach. Szok! A wszystko to ozdobione przepięknymi kolorami skał. Po drodze do domu zaliczamy jeszcze tzw „małą Petrę” gdzie clou programu jest trudna technicznie wspinaczka przypominająca wejście na Giewont. Ale bez poręczówek.
Kąpiel w Morzu Martwym pozostawia niezapomniane wrażenie i długo jeszcze po kąpieli- tłustą skórę. Pustynia Wadi Rum nie na darmo została wpisana na listę UNESCO, a niesamowite formacje skalne w zestawieniu z bielą piasku tworzą istny raj dla fotografów. Dla mnie znaczy się- też.
Odwiedzamy też oczywiście Amman, i miejsce chrztu Chrystusa w rzece Jordan, i górę Mojżesza. Towarzyszą nam wciąż twierdze to wiernych (Saladyna) to niewiernych (krzyżowców), którzy swego czasu niesamowicie się naparzali. Zmęczeni, lecz głowy pełne wrażeń a karty pamięci też pełne gigabajtów zdjęć. Wracamy na wypoczynek do Egiptu, a po drodze, tak dla urozmaicenia, łapie nas olbrzymia ulewa i powódź niszcząca drogę i odcinająca Akabę.
Na półwyspie Synaj wrażenia zupełnie inne. Nie trzeba jechać na Karaiby by zobaczyć kolorowe rafy, a na nich jeszcze bardziej kolorowe rybki. Gdy ktoś dysponuje sprzętem i silną wolą- może zrobić piękne fotki. Ja dysponowałem.
Upały na szczęście (październik) nieco zelżały. W Polsce w tym czasie jeszcze bardziej, dostałem właśnie SMSa – w Warszawie 15 cm śniegu i -10 stopni.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz