Szczyrk
Nie ma sensu już jeżdżenie do Zakopca- oznajmił mi kiedyś we wczesnych latach 60’ mój kolega Paweł. Mam miejsce, mówię Ci, cudo. Tani i pusty wyciąg, piękne trasy, warunki śniegowe fantastyczne. Ta miejscowość to Szczyrk.
Sprawdzić nie zawadzi i w następnej przerwie międzysemestralnej, w lutym wybraliśmy się we trójkę- z Pawłem i Wróblem, do Szczyrku. Opowieści nie były ani na jotę przesadzone, i tak to Szczyrk zastąpił na długie lata Zakopane. I poznaliśmy Szczyrk jak własną kieszeń.
Bardzo się też ucieszyłem, gdy dostałem zaproszenie do Szczyrku na Mistrzostwa Polski Inżynierów. W brydżu oczywiście. Inżynierowie naród niegłupi, w brydża dobrze gra duży odsetek, a chęć startu zadeklarowali zawodowcy ligowi. Ekipa stworzona na te Mistrzostwa optymalna, i stwarzająca nadzieje na niezły wynik. I rzeczywiście. Wicemistrzostwo Polski tuż za pierwszoligowym Elektromontażem Rzeszów to sukces. Największą wszelako frajdą było zejście rano do miasta i spacer po Szczyrku. Przypomnienie sobie starych kątów (o, tu była remiza i- zaskoczenie- dziś też jest). Wyciąg ten sam, choć frekwencja nie ta. No i czas. To se ne wrati.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz