wtorek, 7 stycznia 2014

pięć piroga



Zakopane można kochać albo nie cierpieć. Jednym zatłoczone nad miarę Krupówki się podobają, inni uciekają stamtąd gdzie pieprz rośnie. Ot - różne gusta i upodobania. A okolice Zakopca, taka Cyrhla czy Jaszczurówka? Albo Murzasichle, Zgorzelisko, Małe Ciche (a duże głośne). Miejscowi górale, mimo postępu i ofensywy cywilizacji, jakby mniej tym wszystkim się przejmują. Żyją tak jak dawniej. Kilka dni spędzone tam pozwala na cudowny, prawie zapomniany, kontakt z Tatrami. Na wycieczki do choćby Morskiego Oka, na Psią Trawkę, doliny Kościeliskiej czy Strążyskiej, na Kondratową przez Kalatówki.



Dla syna sąsiada to też gratka nie lada- przyjezdni z Warszawy. Toteż, zrazu nieśmiało, podchodzi „do płota” by się zaprzyjaźnić. No to zagaduję:
- Ile masz lat?

- Jak się nazywasz?

- No co, nie pogadasz ze mną?
- Pięć Piroga – odpowiedział hurtem. Zaprzyjaźniliśmy się więc.
Idziemy na obiad. - Co zamawiamy?- konsultuję z żoną.
– Pięć piroga – odpowiada.
I tak to życie wzbogaca nasze słownictwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz