czwartek, 9 lipca 2015

tygmont

Zabili Tygmont. Zamordowali. Z klubu jazzowego zrobili klub disco.
Tancbudę. Niech sobie dyskoteki będą, czemu nie, ale czy komercja posunęła nas aż tak, by zabijać (dechami) kultowy klub?? Tam słuchałem uznanych już muzyków, takich jak Jagodziński, niezapomniany Jarek Śmietana czy Wojtek Karolak.
Ale i tych wchodzących do przedsionka sławy (Woliński, Kaczmarczyk). Tam wpadałem na piwo - przy porządnej muzyce smakowało lepiej. To se ne vrati? Zobaczymy.
Tygmont był też jednym z miejsc, gdzie dął w trąbę słynny „Duduś” Matuszkiewicz. Gdy się skończyło i jazz przegrał z jazgotem, Duduś oświadczył ż chętnie by jeszcze sobie podmuchał. Natychmiast podchwycił to Iwaszko (Jerzy Iwaszkiewicz) i napisał felieton „ Duduś jeszcze dmucha”.

Za to ma się dobrze (i tak trzymać) jazz na Starówce. Tam to grają gwiazdy nierzadko światowego formatu, toteż trudno dziwić się, że na występie Tomasza Stańko i Uli Dudziak nie było gdzie stać. A co dopiero usiąść. Warto było posłuchać, oboje we wspaniałej formie. Oby tak jeszcze długie lata.

A może coś z parapsychologii? Trio McBride- basista opromieniony występami z największymi tego świata (McCoy Tyner, James Brown, Wynton Marsalis, Sting, Paul McCartney). Ale rzecz nie o nich, lecz o reinkarnacji. Otóż przy fortepianie siedzi sam młody John Coltrane!!! Zrobiłem zdjęcie i położyłem obok albumu Coltrana z lat 60’. Bliźniacy!! Tym razem nie w proch lecz w piasek się obrócisz. Ów młody pianista nazywa się Christian Sands..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz