niedziela, 25 października 2015

drogi kolego...


Zaczepia mnie „kolega” i używając różnych zwrotów wylewa swe pretensje, że napisałem kalumnie na jego świętości. Tych, jak wiadomo, się nie szarga, a ja zażartowałem z obłudy pewnej (nie podałem jakiej) partii. Drogi kolego- mówię - miałem na myśli inną partię (jego śmiertelnych wrogów). Nie pier….- on na to- wiemy dobrze o kim pisałeś!!
To jest kopia kawału o czasach stalinowskich: ”tajniak w tramwaju łapie faceta opowiadającego dowcip: jaka jest różnica między kremem a rządem?- krem jest do twarzy a rząd jest do d… Złapany jeszcze się broni: przecież ja myślałem o tym rządzie w Londynie! – dobra, dobra, – tajniak na to- my dobrze wiemy który rząd jest do d…”
A skąd ten zwrot „drogi kolego”? też był taki kawał:
„ u generała w domu dwóch szeregowców reperowało żeliwną spłuczkę. Nieśli po schodach roztopiony ołów i jednemu się wypsło i ołów polał się na tego drugiego. Nazajutrz generał dzwoni do majora i relacjonuje zachowanie tego żołnierza. Ponoć używał takiego języka, że żonę odwieźli do szpitala etc. Major dzwoni do kapitana, ten do sierżanta, i co szczebel niżej tym więcej przekleństw. W końcu tłumaczy się sam sprawca i zeznaje, że gdy polało się na niego to powiedział: „drogi kolego, jak się niesie roztopiony ołów, to należy uważać.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz