Konkurs Chopinowski, to (wyznaczające pięciolatkę) znaczące wydarzenie w świecie Muzyki. Toteż już z półtorarocznym wyprzedzeniem trzeba było zaopatrzyć się w karnety. Kto przespał- ten gapa, bo biletów indywidualnych brak. Poziom tegoroczny- niebotyczny, a ekipy polskiej – w szczególności. Fantastyczna atmosfera, znów spotykamy się z podobnymi pasjonatami. Niekończące się dyskusje kuluarowe, (np. czy w scherzu b-moll, powinno się zrobić półsekundową pauzę po 1 temacie). Spotkania, zawiązujące się znajomości i przyjaźnie.
Każdy ma swych faworytów, którym „kibicuje”. Czasem jest niebezpiecznie. Jadę sobie autem i słucham impromtu cis-moll w wykonaniu Chińczyka z USA kształconego w Paryżu przez Polkę. Tak się zasłuchałem, że nie zauważyłem rosnących w oczach czerwonych świateł auta przede mną. Prawie bęc!! Przyrzekłem sobie: żadnego słuchania radia w samochodzie, dopóki Konkurs się nie skończy!
W kuluarach grasują reporterzy RTV i robią wywiady z uczestnikami i Osobistościami. Ale też i zwykłymi słuchaczami. Widocznie wyglądam zwyczajnie, bo pani redaktor z radiowej „dwójki” na siłę robi wywiad i ze mną. Nie bacząc na zadry w dykcji. Odpowiadam na pytanie i charakteryzuję ten Konkurs na tle innych, Może było coś ciekawego, bo wywiad poszedł w całości!
No i finał. Moi faworyci na pudle, choć w troszkę innej kolejności. I tylko refleksja- jak wytrzymam kolejne 5 lat? Kak żyt’?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz