sobota, 27 lutego 2016

Szymon Majewski show.

W teatrze na Ochocie. Wydarzenia aktualizowane nieomal codziennie ale i sporo punktów stałych. Takich odnawianych z grubsza co pół roku. Humor różny, i do jednych odciera szybko, do innych słabiej. Ale ogólnie jak kto poszedł i zapłacił niemałą kasę, by się pośmiać, to w zasadzie ma obowiązek (co najmniej moralny) że by się śmiać.
Żartuje z wszystkich równo i tych z lewej strony sceny politycznej, i tych z prawicy. Z porządnych ludzi (też mają swoje przywary) i tych mniej porządnych. Ze zrównoważonych i nawiedzonych oszołomów.
Ja niestety miałem problem, ten sam zresztą, który wystąpił podczas czytania znakomitej książki „Iwaszki”. Otóż Iwaszkiewicz m. in. opisuje życie „warszawki” i vipów, których połowy nie znam. Podobnie Majewski, gada także i o celebrytach. A ja niekumany, nie znam gości i śmieję się za resztą publiki. Jeśli pójdę na następny spektakl, muszą przedtem iść na dokształt z cyklu „who is who”.

czwartek, 25 lutego 2016

Komuno wróć!


Takiego oto przewrotnego hasła używaliśmy, widząc absurdy polskiej rzeczywistości. Dla jaj, rzecz prosta, gdyż nikt nie chciał powrotu tamtych czasów. Pamiętaliśmy dobrze że:
- była tylko jedna, jedynie słuszna, Partia
- a naczelne hasło-żart brzmiało: cała władza w ręce ludu!
- bo w ogóle cały ustrój opierał się na zakłamaniu
- faktyczną władzę sprawował Komitet Centralny, a nie jakiś tam rząd
- pierwszą osobą w państwie był Pierwszy Sekretarz KC
- premier był tylko od wykonywania zaleceń KC i Pierwszego Sekretarza
- prezydenta nie było
- sejm był ubezwłasnowolniony
- sądy działały wg wskazówek Partii
- działania nie „po linii” były słusznie tępione
- stanowiska obsadzane z „nomenklatury” (wiernych partii), nie kwalifikacji
- opozycja to były warchoły, zaplute karły reakcji, czy jeszcze gorzej
- oficjalne media służyły wiernie Partii
- zastraszania, szczucie jednych na drugich, to były słuszne metody działania
- a dla mas, były „zdobycze socjalizmu” czyli ochłapy (później zwane kiełbasa wyborczą)
I tę listę można ciągnąć przez następne 4 strony. Żarty żartami, ale sami nie podejrzewaliśmy (zwłaszcza ci, co tak pięknie głosowali) jak blisko byliśmy prawdy. Dobra wiadomość jest tak, że komuna wkrótce upadła. Zła jest taka, że jak hydra, odrodziła się. Ale czy na długo?

wtorek, 23 lutego 2016

Harwood

- Ronald Harwood- wybitny współczesny dramaturg angielski. Znają go za pewnością bywalcy teatrów, jego sztuki były wielokrotnie grywane w całej Polsce. Jak np: „Garderobiany”, „Zatrute pióro”, „Herbatka u Stalina”, czy najsłynniejszy chyba „Kwartet”.
Ponieważ mój szwagier Michał jest jedynym licencjonowanym tłumaczem Harwooda, mam wiadomości z pierwszej ręki. Mam też zaproszenia na premiery i spotkania z autorem. Język znam na tyle, że wstydu nie przyniosę.
Ponieważ poznaliśmy się już nieco, na premierze „Herbatki” Ronald pyta mnie jak podoba mi się sztuka. Zaczyna się obiecująco – mówię na zachętę. Było to po pierwszym akcie. Na szczęście nie maglował mnie po zakończeniu, bo byłbym w kropce. Kłamać nie lubię.
Ale i tak zaprosili mnie do Wrocławia na premierę „Kwartetu” do tamtejszej opery. Postarali się. Widowisko wspaniałe, a że sztuka wyjątkowo wręcz udana- migać się tym razem nie musiałem, i kolacja przebiegła w nastroju euforii.
A i połączenia z Wrocławiem znakomite. Nie wiedzą chyba o tym ci, co to zastali Polskę w ruinie, więc oznajmiam wszystkim. Kilka lat temu jechałem 9 godzin. Teraz- trzy i pół. I to komfortowo.

sobota, 20 lutego 2016

salami

W pewnym wieku trzeba czasami odwiedzić szpital. Choćby dla zrobienia kompleksowych badań. Trzy dni bezsensownie stracone tylko po to żeby się dowiedzieć ze wszystko w zasadzie jest OK. Ale mam dla wszystkich potencjalnych pacjentów miłą informację. Otóż w szpitalu karmią salami Nie żartuję. Niestety moja sala (nr 15) była ostatnia i jedzenie dochodziło zazwyczaj zimne.
Ale za to żona mego sąsiada bywa 4 godziny dziennie, czyli, rzekłbym, o 3h50’ za długo. Wczoraj w dodatku stojąc już w drzwiach, przez godzinę wyjść nie mogła. Potem przez pół godziny męża reanimowali. Wywiesiłem na drzwiach kartkę: „NIE BÓJ SIĘ GOŚCIA SIEDZĄCEGO, BÓJ SIĘ STOJĄCEGO!!”. Udała że jej to nie dotyczy. Przekupię może anestezjologa, niech mnie odłączy od świata na 6 (dla pewności) godzin dziennie.