czwartek, 28 czerwca 2012

Teoria harmonicznego brzmienia wszechświata



Chyba nie ma zbyt dużo ludzi znających się jako tako na matematyce i muzyce jednocześnie skoro to ja znalazłem się, być może przez pomyłkę, w wąskim gronie „ekspertów” mających wypowiedzieć się na temat materiałów do przyszłej książki. Dostałem je z komentarzem: trochę się na tym znasz (nawet bardzo trochę) masz dużo wolnego czasu (no, z tym bym nie przesadzał)- powiedz co o tym sądzisz (oj, to już ryzykowne!)
A o co chodzi? Ano o to:

Teoria profesora Światosława Nowickiego opisana na kilkuset stronach, w jednym zdaniu:
Odległości między planetami układu słonecznego można przełożyć na dźwięki (częstotliwości) i wzajemne między nimi relacje – na funkcje melodyczne, które jak wiadomo współgrają (brzmią) lub nie. Bazą jest odległość ziemi od słońca
Skąd takie zainteresowania? Już podczas pierwszej rozmowy z Profesorem dowiedziałem się że jest on fascynatem i tłumaczem Hegla. Ten zaś to znany mistyk i spec o numerologii.


No cóż przeczytałem, a raczej przedarłem się w trudzie i znoju przez to dzieło. Kosztowało mnie to dużo krwi i potu. Remont mieszkania po tym jak nieraz waliłem z rozpaczy głową w ścianę.

Conieco wypichciłem ale to nie temat do opisywania tego tutaj. Ale króciutko, jaka jest podstawa obliczeń:
Przyjęło się, ze dźwięk podstawowy C ma częstotliwość 2n, (27 =128), stąd stosunek oktawy ma 2/1 (2 n/2 n-1). Wartość liczbowa oktawy zatem to 2.
Bardzo w skrócie powiem tylko że jedną z trudności były trzy skale muzyczne.

Skala równomiernie temperowana zakłada równy podział oktawy na 12 części o wartości 12√2, inaczej pisząc 2 (1/12) Jest to 12 półtonów tworzących gamę chromatyczną, stąd półton ma wartość 12√2 czyli 2^(1/12) lub 2 (1/12) co daje wartość 1,0595, kwinta (jako siódmy dźwięk gamy) ma wartość 1,05957 lub jak kto woli 1,0595^7, czyli 1,498 etc,


Skala klasyczna (pitagorejska) oparta na postępie kwintowym – tzn kolejna tonacja tworzona jest od kwinty, która dzieli oktawę na 2 nierówne części. Rozmiar kwinty to 1.5 (3/2). Jak widać kwinta 1,5 różni się od wartości z poprzedniej skali (1,498) o wartość ok 0,002


Skala alikwotowa, na której opiera sie Profesor to ciąg równych sobie dźwięków na których można oprzeć system tonalny. Klasyczny układ tonów harmonicznych zakłada ciąg zmniejszających się interwałów o kolejno: oktawę, kwintę, kwartę, tercje dużą=2 całe tony, małą= półtora tonu, cały ton i półton.

No i to jest baza tego 300 stron liczącego dzieła.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Jesteś salowa?




Zawsze lubiłem kabaret TEY i Laskowika. Jego comeback i występy z Malickim tworzą niezwykły cocktail. Jednym się podoba, innym nie. Ale nie można odmówić Malickiemu olbrzymiej muzykalności i poczucia humoru. Oto oglądamy w gronie przyjaciół program i wykonywaną przez śpiewaków operowych piosenkę „jestem szalona”. Ponieważ tak ja jak i większość z nas, słyszymy to po raz pierwszy, zaraz zaczynają się żarciki: „jesteś zielona”- ktoś proponuje. Inny nie pozostaje w tyle „jestem szkolona” itp. Przebijam wszystkich: „jesteś salowa!”. Brawa przy otwartej kurtynie, ale tak naprawdę należą się one nie mnie, lecz mojemu przyjacielowi Witkowi.


Wiele lat temu Jasio Piechociński (dziś znany nie tylko jako Karol i serialowy aktor) zwierzał mi się jak to nie może złamać Pszoniaka. Gramy w ‘Warszawiance”- mówił- w pewnej chwili podchodzę do niego i mówię; „jesteś wolny”. Wszystko jednak wpada w rutynę i nudzi się. Próbuję zatem i na którymś przedstawieniu mówię: „jesteś zdolny”. Wojciech wytrzymał, tylko oko błysnęło mu z podziwu, publiczność i tak nie zauważy bo tekst zna na pamięć. No to poszedłem dalej: „jesteś krnąbrny”. Nic.

Zagrałem z rekwizytem: wziąłem niepostrzeżenie kanapkę i pokazałem mu tak by publika nie widziała i spytałem: „jesteś głodny?”. Zakrztusił się troszkę ale nie dał po sobie poznać. Opowiadam to wszystko Witusiowi, specjaliście notabene od krzyżówek kalamburów i różnych takich. To na nic- mówi Witek- wszystko to są przymiotniki na które ofiara (w tym wypadku Pszoniak) jest przygotowana. Trzeba inaczej, niech spróbuje rzeczownika, na przykład „jesteś woźny”.


Propozycję niezwłocznie przekazałem Jasiowi. Trafiony zatopiony.

niedziela, 17 czerwca 2012

Meneses o Rostropowiczu



Po koncercie, dla uczczenia tak wspaniałego gościa- kolacja w Ambasadzie Brazylii. Tym razem już bez muzyki na żywo, mistrz Meneses rozluźniony, opowiadający dykteryjki i kawały. Po jakiemu- zapytacie- wszak w Brazylii oficjalnym językiem jest portugalski, którego zasięg jest ograniczony. Po angielsku? Może po hiszpańsku?



Nic z tego, amerykanie nie cieszą się zbytnią sympatia a z Hiszpanią mają na pieńku. Choćby ciągłe zatargi Portugalii z Hiszpanią o Kolumba który, jak powszechnie wiadomo, był polakiem. Pozostał zatem neutralny „język dyplomacji’- francuski. No to przy okazji jedna z historyjek opowiedziana przez Antonio:










Mój przyjaciel Rostropowicz (słynny wiolonczelista, Rosjanin) nie miał w ZSRR łatwego życia i aby utrzymać przychylność władz komunistycznych musiał godzić się na grę w tzw „czynie społecznym” czyli występach dla publiczności- nazwijmy to łagodnie- przypadkowej. No bo przecież kultura ma zaglądać i pod strzechy. Kiedyś zawieźli go z pianistą- akompaniatorem do kołchozu na Syberii. Zaprowadzili ich do olbrzymiej hali- tutaj, towarzyszu, będziecie grali. Nie ma estrady? Nic nie szkodzi zaradzimy temu- organizatorzy nie gapy i do hali wjechał ciągnik z przyczepą.

Na nieśmiałą uwagę akompaniatora, że przecież nie ma fortepianu- zareagowali błyskawicznie, dali mu akordeon czyli harmonię (słowo „harmoszka” Antonio wypowiedział czysto po rosyjsku, ma bestia słuch muzyczny). Koncert toczył się bez przeszkód, aż nagle na widowni rozległ się głośny okrzyk jakiegoś melomana:
Te, wiolonczelista, spadaj, harmoszki nie słychać!!

czwartek, 14 czerwca 2012

prześliczny wiolonczelista



Koncert znakomitego brazylijskiego wiolonczelisty Antonio Menesesa w Filharmonii. Gra koncert Dvoraka a orkiestrę filharmonii prowadzi Jan Krenz- dyrygent, kompozytor, wysoka kultura i niezwykła postać w świecie muzyki.


Koncert idzie wartko aż tu nagle Meneses wstaje, bierze wiolonczelę i bez słowa wychodzi. We wiolonczeli po prostu pękła struna aliści część publiczności, zwłaszcza ta mniej wyrobiona, nie zauważyła tego. Na widowni zatem konsternacja, szum, część zaczyna bić brawo, część niecierpliwych wstaje i zbiera się do wyjścia. Dyrygent zatem musi szybko powiadomić publiczność o zaistniałym facie ale taktownie. Nie może przecież powiedzieć; ćwoki jedne, nie widzicie że pękła struna? Siadać mi tu, ale zaraz!


Maestro Krenz wybrnął z sytuacji po mistrzowsku. Odwrócił się do publiczności i powiedział:
To co się stało, to się czasami zdarza. Nie tylko we wiolonczeli może pęknąć struna. Ja kiedyś grałem „rapsodię na temat Paganiniego” (utwór w formie koncertu fortepianowego napisany przez Rachmaninowa) i w kulminacyjnym momencie w fortepianie urwał się pedał!!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Most Północny




Oj, długo powstawał, i nieomalże na naszych oczach. Mieszkamy niedaleko- na Bielanach,
toteż tradycją stały się wycieczki rowerowe w stronę klubu „Hutnik”, nieopodal kortów którego ten most zbudowano. Widzieliśmy powstawanie dojazdów, przyczółków, nasuwanie przęseł, z zainteresowaniem śledziliśmy powstawania ścieżek rowerowych. No i nie mogliśmy się oprzeć pokusie by „na sępa” wjechać nań któregoś ranka na rowerach tuż przed oficjalnym otwarciem. Wszyscy zajęci ostatnimi pracami nie zwracali jakoś na nas uwagi toteż dotarliśmy bez przeszkód na drugą stronę. Tarchomin.

Swego czasu gdy jeździliśmy w okolice Światowida do dentystki- kosztowało za każdym razem godzinę, a od błądzenia uratowała nas w końcu nawigacja GPS. Zrezygnowaliśmy. Teraz wyjechaliśmy prawie wprost na ten adres. Chyba się z nią przeprosimy.
No i dobrze ze pojechaliśmy wcześniej. Gdy w dzień uroczystego otwarcia chciałem ten wyczyn powtórzyć- już się nie dało. Tłum zbity pozwalający z trudem na przepchnięcie się pieszo.

Na rowerach- zadanie z cyklu hard core czy szkoła przetrwania. Po drodze widzimy zbierających podpisy zwolenników powrotu do nazwy Most Północny (przypominam- oficjalnie został otwarty jako most im Marii Skłodowskiej Curie). Zobaczymy co przyniesie życie, czy przetrwa, jak nazwa placu Wilsona (uporczywie nazywanego w czasach „jedynie słusznych” placem Komuny Paryskiej), Ronda Babka i wiele innych zmienianych na siłę.


Za to wieczorem pokaz ogni sztucznych widocznych na kilka kilometrów i fiesta nie do zapomnienia. Swoją drogą ciekaw jestem kiedy ten most doczeka połączenia z drogą na Białystok co ułatwi nam dojazd na działkę.

czwartek, 7 czerwca 2012

Bukartyk



Od zawsze pisuję okolicznościowe wierszyki z różnych okazji- święta imieniny etc. A „obdarowani” takim wierszykiem starają się odpowiedzieć tak samo- do rymu. Czasem jestem zainspirowany czymś i tak też było gdy przyszło mi na ważną rocznicę wymyślić coś dla młodzieńca uczącego się grać na fortepianie. Inspiracją był Piotr Bukartyk który od 2-3 lat w piątkowe poranki w „trójce”, u Manna, daje popisy fantastycznego poczucia humoru, a ostatnio zaczął być nawet doceniany przez szersze media.


Pewno już coś nagrał- myślę i szukam w Internecie, patrzę- jest płyta. Słucham, i co? Kiszka! Masakra!! Poezja i słowo zostały zagłuszone przez sekcję rytmiczną, a gdy usłyszałem jeszcze rapowanie- załamałem się. A myślałem już że Bukartyka zepsuć nie można, vide wspaniałe wykonanie „kobiety jak te kwiaty” przez Zamachowskiego z grupą Mocarta.


Ale wracając do meritum: Napisałem, zrobiłem laurkę, może- myślę sobie- nie obrazi się.
Bo po lekkiej korekcie wyszło to tak:




Gdy na klawiaturze złożę
swe kończyny przednie,
wszystkim mina blednie
Lecz zaraz przychodzi
przeświadczenie mylne,
że to są kończyny tylne
I tak to właśnie jest, mój synu,
i tylko to się w życiu liczy-
Lepiej się wstydzić przez pięć minut,
niż dwa tygodnie ćwiczyć

Miałem rację- on nie obraził się.

niedziela, 3 czerwca 2012

Pyton (choć nie Monty)






Motto:
Jak dobrze mieć sąsiada, mieć gada za sąsiada
Jak dobrze mieć sąsiada, sąsiada- zagada

Na hiszpańskim temat: przyroda, zwierzęta różne i nie tylko. Opowiadamy różne historyjki o kotach, psach czy żabkach jak nasza lokatorka Felicja mieszkająca pod schodami domku nad Bugiem. Ale nasz lektor Cristofer przebił wszystkich. Spędził pół życia w Ameryce Środkowej i opowiada jak to w Kolumbii mieszkał z wężem- oswoił sobie pytona!

Jak był mały, zawieszałem go sobie na szyi jak korale, miał taką piękną miękką skórę. Rósł razem ze mną. Tak się do mnie przywiązał- mówił- że jak kładłem się- on kładł się obok mnie, taki mieliśmy kontakt!
Przypomniały mi się natychmiast opowieści i filmy o wężach. Pyton połyka w całości i zęby ma tak zakrzywione że jest to proces nieodwracalny. Ale przed połknięciem powinien się upewnić ze ofiara zmieści się- tzn czy jest od niego mniejsza (krótsza). Najczęściej się kładzie obok niej i przymierza się.


Chyba jednak to on był krótszy- powiedział Cristofer z niepewną miną.
Skoro się tu dziś widzimy to chyba tak- potwierdziłem.

piątek, 1 czerwca 2012

zimno więc grzejemy. Dziś Brzechwa


1 czerwca ale zimno.
tradycyjnie coś dla wierszokletów
przypominam temat:
Zimno. Grzejniki nie grzeją. Dziewczę próbuje je uruchomić. Bezskutecznie.


Brzechwa:
Nad rzeczką, koło miasteczka
Mieszkała pewna dzieweczka
Lecz nagle nadeszła zima
I srogi mróz ostro trzyma

A kaloryfer nie grzeje
I mróz w pokoju szaleje
Dziewczyna wnet się zabiera
Z młotkiem do kaloryfera

I obcęgami coś kreci
Lecz na nic jej dobre chęci
Jak z tego jasno wynika
Potrzeba hydraulika

Lecz nawet on tu, nieboże
W temacie tym nie pomoże
Bo dzieweczka, chociaż miła
To rachunków nie płaciła.


A te trzeba płacić, więc
Przydział ciepła zamknął SPEC