Ku pokrzepieniu serc. Emerytura jest okresem życia dającym , wbrew pozorom, najwięcej możliwości. Nie poddawać się. Nie zamykać. Przypomnieć sobie stare pasje, tworzyć nowe.
niedziela, 17 czerwca 2012
Meneses o Rostropowiczu
Po koncercie, dla uczczenia tak wspaniałego gościa- kolacja w Ambasadzie Brazylii. Tym razem już bez muzyki na żywo, mistrz Meneses rozluźniony, opowiadający dykteryjki i kawały. Po jakiemu- zapytacie- wszak w Brazylii oficjalnym językiem jest portugalski, którego zasięg jest ograniczony. Po angielsku? Może po hiszpańsku?
Nic z tego, amerykanie nie cieszą się zbytnią sympatia a z Hiszpanią mają na pieńku. Choćby ciągłe zatargi Portugalii z Hiszpanią o Kolumba który, jak powszechnie wiadomo, był polakiem. Pozostał zatem neutralny „język dyplomacji’- francuski. No to przy okazji jedna z historyjek opowiedziana przez Antonio:
Mój przyjaciel Rostropowicz (słynny wiolonczelista, Rosjanin) nie miał w ZSRR łatwego życia i aby utrzymać przychylność władz komunistycznych musiał godzić się na grę w tzw „czynie społecznym” czyli występach dla publiczności- nazwijmy to łagodnie- przypadkowej. No bo przecież kultura ma zaglądać i pod strzechy. Kiedyś zawieźli go z pianistą- akompaniatorem do kołchozu na Syberii. Zaprowadzili ich do olbrzymiej hali- tutaj, towarzyszu, będziecie grali. Nie ma estrady? Nic nie szkodzi zaradzimy temu- organizatorzy nie gapy i do hali wjechał ciągnik z przyczepą.
Na nieśmiałą uwagę akompaniatora, że przecież nie ma fortepianu- zareagowali błyskawicznie, dali mu akordeon czyli harmonię (słowo „harmoszka” Antonio wypowiedział czysto po rosyjsku, ma bestia słuch muzyczny). Koncert toczył się bez przeszkód, aż nagle na widowni rozległ się głośny okrzyk jakiegoś melomana:
Te, wiolonczelista, spadaj, harmoszki nie słychać!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz