Jeden z Ośrodków Kultury, wsparty przez jedną z gazet, ogłosił konkurs. Konkursy bywają różne, np. wystartowałem ongiś w konkursie fotograficznym, i zostałem nawet nagrodzony czyli dostrzeżony. Tym razem był to konkurs literacki, a zadaniem był limeryk o przyrodzie. To coś dla mnie, w limeryki bawię się od dawna, spłodziłem już ich spora liczbę w różnych językach (tak dla treningu lingwistycznego).
Niedościgłym „wierszokletą” przez całe lata, ba- dziesięciolecia- był Marian Załucki. Potem pałeczkę przejął godnie Andrzej Waligórski. I jego styl zdominował limeryk, który wysłałem na konkurs:
Zdarzyło się raz wiosną świstakowi,
Że wyryćkał szynszyla w lesie koło grobli
Dzielnicowy wszczął wnikliwe dochodzenie
Lecz zaraz je umorzył, bo wyszło obwieszczenie
Że proceder ten uprawiają tylko bobry.
Mój limeryk nie wygrał – a tłumaczę to sobie małą popularnością barwnego słownictwa Waligórskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz