Koncert „Śpiewamy Młynarskiego” w teatrze Ateneum to wydarzenie, nie tylko ze względu na obecność wielkich nazwisk, jak Joanna Trzepiecińska, Marian Opania czy Jacek Bończyk, ale na obecność samego Wojciecha Młynarskiego. W pierwszej części utwory w interpretacji znanych artystów, częstokroć znane z innych wielkich wykonań (jak np. Ewy Bem czy Skaldów). Ale też i mniej znanych jak wykonanie przez Klementynę Umer nostalgicznej ballady "Tak, jak malował pan Chagall". Sam Młynarski, mimo widocznych kłopotów ze zdrowiem, wciąż w formie, opowieści, dykteryjki, piosenki. Jak nie wykonywane „własnoręcznie”, to podśpiewywanie dla akompaniamentu innym wykonawcom.
Podczas studiów, w latach 60’, byłem przez pewien czas członkiem Chóru Politechniki. I tam zetknąłem się z nim. Mogę zatem powiedzieć, że go znam. Mam niezłą kolekcję jego płyt – czarnych winylowych z lat 60/70. Czas pokazuje, że jest to Artysta najwyższej klasy. Z genialnym darem przewidywania- jego utwory sprzed wielu lat nagle okazują się aktualne i dziś. Szacunek.
Na drugim biegunie- Pietrzak. Najczęstszy, niestety, komentarz jaki słyszę o nim to: kiedyś bawił i śmieszył, dziś jest śmieszny. I to też nie dla wszystkich. Lub: błaznem był i błaznem pozostał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz