Wielkanoc.
Muzyka najlepsza na tę okazję: Mesjasz Haendla. Gdy po raz pierwszy usłyszałem (na żywo) ten utwór zadziwił mnie początek- wyraźnie usłyszałem "come for tea, my people" i zdziwiłem sie że zaprasza na herbatę. Przy drugim razie, a starałem się uważniej słuchać, usłyszałem: I'm forty, my people. Też skucha, bo czterdziestki Mesjasz (czyli Chrystus), jak wiadomo, nie dożył. Przy kolejnym razie zdesperowany sięgnąłem po oryginał, gzie stoi jak byk-
"comfot ye, my people" co zostało przetłumaczone na: „przyjdźcie, Syjon pocieszajcie”. Na galowym wykonaniu Mesjasza w Filharmonii zobaczyłem ze zdziwieniem, że słynne Alleluja z 3 części Dyplomaci z Ambasady brytyjskiej wysłuchali na stojąco. A za nimi zwolna wstała cała Filharmonia. Nowa świecka tradycja (albo staro angielska), ale czy przyjmie się w Polsce?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz