wtorek, 9 września 2014

Italia z innej strony


Kolejny wyjazd do Włoch, i znów, jak co roku, muszę brać ze sobą jakieś przedłużacze, zrobione samowolnie i całkowicie niezgodnie z normami, bo ich standardy nie przystają do naszych.
Spróbujcie podłączyć czajnik do ich wąskobolcowych gniazdek. Tragedia. Jak to możliwe, że tym biedakom - euro deputowanym, udało się ujednolicić banany i krzywiznę ogórka. Bezradni natomiast są i pozwalają, aby w każdym państwie członkowskim istniał inny, za każdym razem ekscytujący, sposób wydobywania elektryczności ze ściany.

Nowoczesna technika wytwarzania paneli drewnopodobnych i fascynacja nimi, doprowadziła do rujnacji drewnianych sprzętów. W naszym (byłym bezpowrotnie) apartamencie zrządzono „modernizację”. Pojawiły się podróbki drewna, przykrywając bezlitośnie wszystko co tylko drewno przypominało. Zmalała powierzchnia użytkowa. I funkcjonalność gorsza. A obłudnie tłumaczą, że to „w trosce o wygodę klienta”.

Komunikacja w sercu Dolomitów, w zimie utrudniona, królują więc SUV-y i inne 4x4. Ale, o dziwo, spotyka się i kabriolety. Jak oni tam wożą narty- ciekawi mnie, może na tylnych siedzeniach? Ale niechybnie nie wożą ich wcale, bo z reguły kabriolety są dwumiejscowe. I słusznie, bo każdy kto siedzi w kabriolecie na tylnej kanapie, wygląda jak Hitler.
Przy okazji- nasza droga w Dolomity prowadzi przez Wiedeń. Jest mnóstwo drogowskazów pokazujących jak ominąć Wiedeń w drodze na Graz. Nie ma natomiast nic co zachęcałoby do wjazdu. Choćby po to by zjeść sznycel lub jajka po wiedeńsku. A na deser sernik popijając kawą po wiedeńsku. Nic to, poczekam i w Wenecji (nieopodal wiedzie nasza droga) zjem wątróbkę po wenecku…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz