piątek, 21 września 2012

nic trudnego

Życie zawodowe – ponad 40 lat ostatecznie, odcisnęło jakoś swoje piętno. Dużą cześć przepracowałem w projektowaniu, i to i w Polsce i za granicą, ostatnie 20 lat to głównie w Project Managemencie, ale np. w Libii rok w nadzorze. I to w warunkach nie rozpieszczających nikogo. Toteż gdy teraz zdarzają się propozycje nadzorowania czegoś tam jest to kaszka z mlekiem. W projektowaniu- w Prochemie przeszedłem drogę od asystenta po starszego projektanta, ale np. w Algierii pracowałem w biurze urbanistycznym. Roboty różne- nowobudowane osiedla i restrukturyzacja starych zabytkowych dzielnic. No i czasami trafiały się różne niespodzianki. Ale dla chcącego nie ma nic trudnego.
A tym bardziej dla polskiego inżyniera. Bolanda czyli Polska- to słowo budziło sympatię, a „Mohandes”- czyli inżynier- tu dodatkowo budziło szacunek. I przeświadczenie że polski inżynier może wszystko. W Algierii pracowałem w „service VRD”- czyli drogi (Voirie) i sieci (Reseaux Divers), a jako szef ekipy musiałem znać się oczywiście na wszystkim.

Pewnego razu przychodzi do mnie sam Dyrektor i oznajmia że zrobię projekt regulacji rzeki koło Guelmy. Daje mi do pomocy asystenta i dwa tygodnie czasu(!!) bo zbliża się pora deszczowa. I mam oczywiście dać wszelkie materiały do „appel d’offre” czyli materiałów przetargowych. Taki projekt wykonują specjalistyczne biura hydrologiczne i melioracyjne przez kilka miesięcy. Może w Polsce ale nie tu!
Nauczyłem się szybciutko od drogowców zasad robienia przekrojów i obliczeń bilansu mas ziemnych. Niezbyt trudne ale niezwykle pracochłonne. Ale przecie mamy świeżo zakupiony komputer IBM. Trzeba go jeszcze zaprogramować w określonym języku. Na szczęście tym językiem okazał się dość nieskomplikowany „Basic” więc zrobienie schematu blokowego i napisanie programu dla polskiego inżyniera nie było zadaniem ponad siły.

Ale po pierwsze- wizyta w terenie. Obejrzałem urocze rozlewisko o powierzchni kilku hektarów, ale szczęśliwie dostrzegłem szczątki koryta rzeki – wlot i wylot- które to moi geodeci zręcznie pomierzyli. Wyszarpałem też z „Direction d’hydraulique” dane dotyczące przepływów i opadów. Mapy też oczywiście dostarczyli.

Zrobienie obliczeń metodą „wstecz” to już fraszka. Metoda ta oczywiście polega na takim balansowaniu współczynnikami i danymi aby otrzymać pożądany wynik. A obliczenia hydrauliczne bazują w dużej mierze na współczynnikach dobieranych „par experience”. A experience miałem.


Oszczędzę szczegółów, dość że powiem że po dwóch tygodniach projekt został zrobiony. I – co więcej- przyjęty (jako rzecz całkowicie normalna) do realizacji.
Nic trudnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz