niedziela, 11 marca 2012

kolędowanie przy pieczonym baranie

Po Świętach coroczne kolędowanie w posiadłości poetki Basi Walickiej. Na wieś pod Sochaczew kawał drogi ale warto. Towarzystwo zjeżdża z całej okolicy z wałówkami- od własnoręcznie upieczonej świni, po domowe wypieki wódki i nalewki, a gospodyni  udostępnia jeno lokal i fortepian. Śpiewane są nie tylko kolędy ale i pieśni z czasów PRL-u, trochę późniejszych też.  W tym roku wykonaliśmy „Jezusa Narodzonego” z takim ogniem przy gitarze, fortepianie i perkusji z foremek do ciasta, że zleciała się cała okolica z posterunkowym włącznie! Duży plus- nie trzeba ograniczać się w spożywaniu napojów lub sadzać żonę za kółko- dworek duży i przenocować swobodnie można. Nazajutrz rano nie trzeba wszak meldować się wczesnym rankiem w pracy. 
I na odchodnym (?odjezdnym?) miła niespodzianka- goście dostają gościniec- paczkę świąteczną a w niej np słoik konfitur z marakui. To tyko dodatek, bo głównym składnikiem paczki jest tomik świeżo wydanych wierszy Basi.

W styczniu mija rok jak jestem na emeryturze. Chwale sobie i nie nudzę się i, aby zachować kontakty z firmą, biorę czasami prace zlecone. Nie jest to już jednak funkcja ostatnich 20 lat- Project Managera, zbyt stresująca a mamy przecież unikać stresów. Poza tym na dwóch tylko prowadzonych przeze mnie kontraktach: Procter & Gamble i Michelin straciłem połowę zdrowia. O innych nie wspomnę. Starczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz